Reklama

Kościół

Jesteśmy i robimy swoje

Polskę na Ukrainie mierzy się nie tylko jakością bojową Krabów, celnością wyrzutni Piorun, ale i oddaniem naszych kapłanów. Parafie, w których pracowali, dzięki ich determinacji i solidarności z narodem ukraińskim, nie pozostały bez duszpasterzy.

Niedziela Ogólnopolska 30/2022, str. 22-23

[ TEMATY ]

Ukraina

Archiwum o. Marka Gromotki

Miejscem posługi dla o. Marka Gromotki stały się również ulice

Miejscem posługi dla o. Marka Gromotki stały się również ulice

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy pierwszy raz przyjechaliśmy do Borodianki, zobaczyliśmy zrujnowane miasto. Tam był kamień na kamieniu. Ludzie smażyli psy i pili wodę z kałuż. Nie przesadzam. To, co się mówi w telewizji i w prasie, to zaledwie 10% tego, co się tam wydarzyło. Na tych terenach dzieci gwałcone były świeczkami wziętymi z cerkwi prawosławnej. Działo się to przez 2 tygodnie – mówi Maksim Błażkun, założyciel i prezes ukraińskiej fundacji „Szansa na Życie”. Jeśli dla najeźdźców nie ma nic świętego, to czy wzięty do niewoli kapłan, tym bardziej Polak, może liczyć na specjalny immunitet? Odpowiedź nasuwa się sama. Mimo to kapłani z Polski zdecydowali się pozostać na Ukrainie.

Wierność Bogu i ludziom

Reklama

– Dla miejscowych decyzja o pozostaniu wraz z nimi kapłana z Polski jest czymś bezprecedensowym. W końcu miał dokąd wyjechać, mógł się nie narażać, a został. Ludzie to doceniają i cieszą się, że mają kapłana przy sobie – przekonuje ks. Adam Bożek, który przez kilkanaście lat był związany ze wspólnotą w Piotrowcach Dolnych. Ich wdzięczność jest tym bardziej zrozumiała, jeśli spojrzy się na liczbę wiernych w parafiach. W wielu miejscowościach do kościoła przychodzi na niedzielne Msze św. po kilka czy kilkanaście osób. I oni doskonale to czują, że dla tak małej trzódki trudno nieraz o heroizm. – Na Mszach św. w kościele w Haliczu zjawia się siedmioro, a w Jezupolu dwanaścioro parafian. Nie można jednak patrzeć na liczbę wiernych. To błędne założenie. W przekładzie Biblii ks. Wujka czytamy: „Jesteście rybitwami dusz ludzkich”. Rybitwa zajmuje się konkretną rybką i o tym należy pamiętać. – Trzeba sobie cenić tych ludzi, którzy są z nami. Skoro więc są, to mają prawo do kapłana i do jego posługi. Naszym obowiązkiem jest bycie z nimi – podkreśla ks. Jacek Waligóra, proboszcz z parafii bł. Jakuba Strzemię w Haliczu i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Jezupolu. – Jeszcze zanim zaczął się ten kocioł, od moich parafian usłyszałem, że zrozumieją, jeśli wyjadę do Polski. Nie ukrywam, że taką decyzję również rozważałem. Mówili również, że moje ewentualne pozostanie z nimi będzie dla nich znakiem nadziei i wzmocnieniem. To mnie przekonało. Później spotykałem tych ludzi na Mszach św., wystawieniach Najświętszego Sakramentu i widziałem, jak było to dla nich ważne – zauważa o. Marek Gromotka, karmelita bosy, z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Kijowie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Posługa dostosowana do sytuacji

– W diecezji charkowsko-zaporoskiej pozostało 30-50% wiernych. Ludzie się szybko ewakuowali, zwłaszcza kobiety z dziećmi. Obok stałych parafian na Msze św. przychodzą teraz wolontariusze, wśród których są również prawosławni. Sprawy konfesyjne nabrały drugorzędnego znaczenia. Więcej jest u nas spowiedzi, nawet takich spontanicznych. Gdy ludzie widzą mnie na ulicy, podchodzą i proszą o błogosławieństwo oraz o modlitwę za bliskich. Nikt się tego nie wstydzi – zauważa ks. Wojciech Stasiewicz, dyrektor Caritas-Spes w Charkowie. – Jesteśmy i robimy swoje. Odprawiamy Msze św., na które mimo alarmów przychodzą ludzie. Ich nie można zawieść. Gdy trzeba, to schodzimy do podziemi. Zdarza się, że po cztery razy dziennie. Każdy z alarmów trwa ok. godziny – opowiada ks. Jan Nikiel, proboszcz katedry we Lwowie. – Gdy Rosjanie zaczęli inwazję, mój współbrat był w Polsce i nie mógł dojechać do Kijowa. Na brak kontaktów jednak nie narzekałem. Codziennie odprawiałem Mszę św., na którą w tygodniu przychodziło kilkunastu wiernych, a w niedzielę do czterdzieściorga. I nieważne, czy „bombiło” czy nie. Cały czas byłem do dyspozycji i ludzie przychodzili. Jeździłem z posługą sakramentalną do parafian, którzy mieszkają w różnych dzielnicach. Jednych odwiedzałem w domach, inni schodzili do mnie na parking i spowiadali się przy samochodzie – wspomina o. Gromotka.

Nie tylko transporty humanitarne

Reklama

– Bucza i Irpień to miejscowości, które są częścią mojej parafii. Zabito w nich bardzo dużo osób. Wciąż w jednej czy drugiej natrafia się na jakieś zwłoki. Byłem w tych miejscach trzeciego dnia po tym, jak Rosjanie się wycofali. Dojmujący był obraz zrujnowanych i okradzionych mieszkań oraz ciał leżących na ulicach. Wśród zwłok nie brakowało ciał rosyjskich żołnierzy – relacjonuje o. Gromotka. I dodaje: – Dla tych, którzy ocaleli, jesteśmy znakiem nadziei. Nasza obecność to dowód na to, że nie zostali sami, że mają na kogo liczyć. Trafiamy tam z darami, które otrzymujemy od Fundacji Pro Spe z Rzeszowa. Zawozimy im jedzenie, odzież. Rozmawiamy z nimi, wysłuchujemy ich i staramy się polepszać ich byt. Wielu z tych, którzy przeżyli okupację, jest mocno poranionych. Chodzi tu o okaleczenia nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. Oni widzieli, jak mordowano ich bliskich. Widzieli skatowane zwłoki. Kobiety, dziewczęta, a nawet dzieci doświadczyły na sobie gwałtów. Ile czasu będzie trzeba, aby ich urazy zaleczyć... Trudno nawet o tym mówić – konkluduje karmelita.

Zaorać nienawiść

– Uchodźcy z Krymu i Mariupola mówili mi, że na tych terenach społeczność ukraińsko-rosyjska żyła w symbiozie i przyjaźni. Jedni drugim byli ojcami chrzestnymi, chodzili do tej samej cerkwi, spotykali się i razem bawili. Osoby z miejscowości przygranicznych swobodnie się przemieszczały i towarzysko odwiedzały sąsiadów. Nikt paszportów od nikogo nie wymagał. Obraz przyjaznego Rosjanina wyparował, gdy w 2014 r. pojawiły się „zielone ludki”. Jeśli jeszcze jakieś sympatie do Rosjan były wśród ludności rosyjskojęzycznej Ukrainy, to przekreśliła je wojna wywołana przez Putina – zaznacza ks. Nikiel. W parafii ks. Waligóry w jednym dniu odbył się pogrzeb poległych na froncie dwóch braci. Młodszy miał 21, a starszy 25 lat. – Po takich wydarzeniach niechęć przeradza się w nienawiść. Pożywką dla niej są też zdjęcia i filmy, na których widać zniszczone miejscowości, zabitych ludzi, dzieło bezwzględności i zezwierzęcenia wojsk rosyjskich – przyznaje kapłan z Halicza. Z niebezpieczeństwa popadnięcia w pułapkę nienawiści zdają sobie sprawę sami Ukraińcy. Stąd też ich coraz częstsze szukanie sposobności do kontaktów z duchownymi, do spowiedzi czy też do posiadania dewocjonaliów. – Jeden z ukraińskich żołnierzy walczących na froncie poprosił mnie o różańce: „Wyślijcie je nam”. Oni zawierzają się Maryi, aby w tej wojnie pozostać człowiekiem i nie utracić świętości serca – podkreśla biskup pomocniczy archidiecezji lwowskiej Edward Kawa.

Oddanie się w opiekę Najświętszej Panienki to droga w dobrym kierunku. Jako Polacy przetestowaliśmy to 15 sierpnia 1920 r. Oby Ukraińcom nie zabrakło determinacji w stawianiu na niej kolejnych kroków. Z nami był wtedy nuncjusz apostolski kard. Achille Ratti. Teraz nasi kapłani wypełniają na ziemi ukraińskiej jego duchowy testament.

2022-07-19 14:01

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy rosyjski niedźwiedź straci kły?

Niedziela Ogólnopolska 28/2023, str. 32-34

[ TEMATY ]

Ukraina

Rosja

Karol Porwich/Niedziela

Zdjęcia ze światoszyńskiej parafii

Zdjęcia ze światoszyńskiej parafii

Miejmy świadomość, że to jest także nasza wojna. Dużo bardziej nasza niż francuska, włoska czy niemiecka – mówi dr hab. Jacek Reginia-Zacharski, specjalista w zakresie bezpieczeństwa międzynarodowego i narodowego.

Wojciech Dudkiewicz: Mija 500 dni od rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę. Trwa kontrofensywa ukraińska. W jakim momencie jest ta wojna? Dr hab. Jacek Reginia-Zacharski: Długo wyczekiwaną kontrofensywę porównuje się z błyskawiczną akcją armii ukraińskiej sprzed roku, na kierunku charkowskim. Stąd rozczarowanie tempem obecnych działań. Tyle że siły ukraińskie przez ten rok poniosły dotkliwe straty i wciąż trzeba je odbudowywać. A gdy Ukraińcy przygotowywali się do kontrofensywy, Rosjanie też nie zasypiali gruszek w popiele, tylko budowali umocnienia. Ukrainie nie uda się ich zdobyć z marszu, bo jej siły szybko się zużyją. Trzeba oszczędzać żołnierzy. Wysadzenie przez Rosję tamy spiętrzającej Dniepr w okolicach Nowej Kachowki – to nie była spontaniczna operacja – też stanowiło element strategii obronnej, obliczonej na skrócenie frontu. Słyszałem porównanie dotyczące kontrofensywy, że Ukraińcy prowadzą ją tak, jakby opukiwali ścianę, szukając głuchego odgłosu, czyli miejsca, gdzie ściana będzie najcieńsza. Tam z pewnością uderzą z pełnym impetem.
CZYTAJ DALEJ

Czym był adwent dla Jana Pawła II?

2025-12-21 09:48

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

adwent

BP KEP

Jan Paweł II

Jan Paweł II

Adwent był dla Jana Pawła II czasem szczególnym - nie tylko w sensie liturgicznym, ale także bardzo osobistym. Papież przeżywał go jako okres intensywnego przygotowania serca na spotkanie z Chrystusem, łącząc głęboką duchowość z prostymi, ascetycznymi gestami codzienności.

Wspomnienia jego najbliższych współpracowników, a także bogate nauczanie papieskie z lat pontyfikatu, ukazują Adwent jako czas czujności, modlitwy, nawrócenia i nadziei.
CZYTAJ DALEJ

Łódź: Wyruszył Orszak Trzech Króli!

2025-12-21 11:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Spotkanie organizacyjne Orszaku Trzech Króli

Spotkanie organizacyjne Orszaku Trzech Króli

Organizatorzy i wolontariusze Orszaku Trzech Króli 2026 rozpoczęli bezpośrednie przygotowania do tego wydarzenia.

Już po raz kolejny w święto Trzech Króli ulicami miast całej Polski, jak i archidiecezji łódzkiej przejdą kolorowe, roztańczone i radosne Orszaki Trzech Króli. Do organizacji zgłosiły się zarówno największe miasta jak i małe miasteczka czy wsie. Odpowiedzialni za przygotowanie tego wydarzenia spotkali się, by rozpocząć bardzo intensywne, bezpośrednie przygotowania do Orszaku. Hasło tegorocznego Orszaku Trzech Króli „Nadzieją się cieszą” wywodzi się ze słów drugiej zwrotki kolędy „Mędrcy świata, Monarchowie”. Wynika ono z Roku Nadziei, ogłoszonego przez śp. Papieża Franciszka jako Rok Jubileuszu Narodzin Jezusa Chrystusa, a który zakończy się właśnie 6 stycznia 2026 r. Spotkanie wolontariuszy, artystów i koordynatorów Orszaku rozpoczęła modlitwa. Koordynator Orszaku Trzech Króli przedstawił tegoroczną trasę Orszaku, który, podobnie jak w roku ubiegłym, rozpocznie się Mszą świętą w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego na ulicy Sienkiewicza, gdzie gościnnie progi świątyni otworzą ojcowie Dominikanie. - W scenariuszu tegorocznego Orszaku zawarte są sceny ukazujące różne ludzkie sytuacje, które obrazują brak nadziei. Będziemy szli widząc wokół nas samotność, depresję, czy Heroda – influencera, zapatrzonego tylko w samego siebie. Można powiedzieć, że Orszak idzie wbrew nadziei! A na zakończenie dochodzimy do żłóbka, w którym jest cała nasza Nadzieja – Jezus Chrystus – tłumaczy ks. Grzegorz Matynia, organizator łódzkiego Orszaku.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję