Rodzic, który nie chce, by jego dziecko uczestniczyło w zajęciach edukacji zdrowotnej, do 25 września musiał złożyć pisemną rezygnację dyrektorowi szkoły. Uczeń pełnoletni musiał ją złożyć sam.
Kiedy poznamy, ile osób nie chce pomysłów minister edukacji?
Na antenie Radia Zet Barbara Nowacka wyjaśniła, że do końca września dyrektorzy szkół mają czas na przekazanie ministerstwu danych, ilu uczniów będzie uczęszczało na nowy przedmiot, a ilu zrezygnowało.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Myślę, że na poziomie 10 października będziemy mieli te dane - powiedziała.
Dodała, że samo powstanie przedmiotu jest sukcesem, ale jego nieobowiązkowość - porażką. Tymczasem sama wprowadzając skrajnie ideologiczną i polityczną agendę przedmiotu edukacji zdrowotnej, którą pod presją społeczną musiała pospiesznie modyfikować, winy tej porażki szuka u innych:
Cały czas mówiliśmy: powinien być to przedmiot obowiązkowy. Bardzo źle się stało, że polityka wkroczyła w to tak brutalnie. Jest to przedmiot szalenie potrzebny. Bo chyba wszyscy widzimy, jak wielkie, potrzebne są działania w sprawie zdrowia psychicznego, przeciwdziałania uzależnieniom, ruchu - wiedzy o swoim zdrowiu, w każdym jego aspekcie
- podkreśliła.
Minister nie widzi belki w swoim oku
Jej zdaniem wpływ na frekwencję na tym przedmiocie ma także to, że w wielu szkołach jest to pierwsza lekcja, rozpoczynająca się o godz. 7.00 (co jest pokłosiem braku obowiązkowości).
Część osób - i takie też mam sygnały - mówi do mnie: "Posłalibyśmy dziecko, ale 7 rano, kiedy mieszkamy 30 km od szkoły, to po prostu jest dla dziecka bardzo trudne"
- wskazała.
Reklama
Jednocześnie minister przyznała, że jeśli 10 października okaże się, że na edukację zdrowotną uczęszcza mniej niż połowa uczniów - nie będzie zaskoczona. Oczywiście nie wspomina o przyczynach wypisywania dzieci z przedmiotu, zapominając, że to właśnie kontrowersje wokół komponentu edukacji seksualnej i jej twórców były przyczyną obaw rodziców. I zamiast przyznać się do błędu, bezczelnie atakuje Kościół, który jakoby miał sprzeciwiać się edukowaniu dzieci i młodzieży w zakresie ochrony zdrowia:
Jesteśmy na to w pełni przygotowani. W momencie, kiedy mamy przedmiot nieobowiązkowy, ustawiany bardzo często w planie na pierwszej lub ostatniej lekcji, gdzie wywołał Kościół wraz z PiS-em i Konfederacją gigantyczną nagonkę na kwestie dotyczące zdrowia i ochrony zdrowia, to w ogóle to 50 proc. mnie nie dziwi
- wyjaśniła.
Edukacja zdrowotna to przedmiot, który w tym roku szkolnym zastąpił wychowanie do życia w rodzinie - w szkołach podstawowych w klasach IV-VIII (w wymiarze jednej godziny tygodniowo w każdej z tych klas, przy czym zajęcia w klasie VIII mają być realizowane tylko w pierwszym semestrze) i w szkołach ponadpodstawowych (w wymiarze jednej godziny tygodniowo przez dwa lata).
Donald Tusk powinien odwołać Barbarę Nowacką?
Po szeregu protestów rodziców, pedagogów i wielu środowisk, dotyczących kontrowersyjnych zapisów m.in. edukacji seksualnej rząd wycofał się z wprowadzeniu obowiązkowego udziału uczniów w tych lekcjach.
Czy spodziewana dramatycznie niska frekwencja na edukacji zdrowotnej, skłoni w końcu Donalda Tuska do odwołania tej ocenianej jako jednej z najsabszych ministrów koalicji 13 grudnia? Okaże się po 10 października.