Nowości ideologiczne od września w szkołach
Nie milkną echa wprowadzenia od 1 września 2025 r. do polskich szkół (podstawowych, począwszy od kl. IV, i ponadpodstawowych) nowego przedmiotu – edukacji zdrowotnej. Choć nazwa brzmi niewinnie, jego treść może mieć katastrofalne skutki dla moralnego i duchowego rozwoju dzieci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po fali protestów rodziców, pedagogów, środowisk szkolnych i kościelnych i wielu innych, Donald Tusk ugiął się pod presją opinii publicznej i stwierdził, że tzw. edukacja zdrowotna, tak forsowana przez skrajnie lewicową minister Nowacką, nie będzie obowiązkowa:
Jestem raczej zwolennikiem, by stawiać na dobrowolność niż przymus
- powiedział w styczniu br. premier polskiego rządu.
Mowa nienawiści Nowackiej
Tymczasem wspomniana minister właściwie na każdym kroku obraża wszystkich, którzy kontestują jej ideologiczne zapędy w indoktrynacji młodego pokolenia.
Reklama
Barbara Nowacka zapytana w Polsat News, dlaczego MEN wycofało się z przedmiotu edukacja zdrowotna, jako obowiązkowego w szkołach, przyznała, że stało się to pod presją społeczną, ale tym samym wyzwała to samo społeczeństwo od oszołomów:
-Nie mogę pozwolić, żeby nauczyciele i dyrektorzy szkół mieli atak „szurów” w szkole
- zabłysnęła z pogardą minister-"intelektualistka" przed kamerami.
Szur to pogardliwe określenie, oznaczające według Słownika Języka Polskiego PWN "oszołoma, szalonego, osobę o skrajnie radykalnych poglądach, fanatyka, często zwolennika teorii spiskowych. Słowo pochodzi od wyrazu „szurnięty” i zostało zgłoszone w plebiscycie na Młodzieżowe Słowo Roku 2017.
Rodzice protestują. Nowacka - to zastraszanie
Barbara Nowacka na antenie telewizyjnej nazwała także szerokie protesty rodziców mianem "zastraszania":
Już widziałam taką agresywną kampanię, która wokół tego przedmiotu się rozegrała. I widzę, że coraz więcej osób jest po prostu tam namawianych, zastraszanych. Widzę, co się dzieje
– podkreśliła.
Dodała, że teraz MEN daje przestrzeń nauczycielom, rodzicom i młodzieży, żeby zapoznali się z tym przedmiotem.
Edukacja zdrowotna wychodzi naprzeciw tym zapotrzebowaniom, żeby młodzież wiedziała, że trzeba dbać o higienę osobistą, trzeba się zdrowo odżywiać, dlaczego trzeba się badać profilaktycznie
– wskazała minister.
Jednocześnie zupełnie pominęła fakt, jaki niesie ze sobą komponent tego przedmiotu, indoktrynujący dzieci i młodzież w duchu lewicowej seks-edukacji, co było przyczyną zbojkotowania tzw. edukacji zdrowotnej przez wielu rodziców i nauczycieli.
Reklama
Czy Donald Tusk w końcu odwoła niepopularną minister?
Lewicowi aktywiści pokroju Nowackiej z premedytacją wprowadzają swoje ideologiczne pomysły pod przykrywką wzniosłych haseł edukacyjnych. Czy gdyby wprost chcieli wstawić do szkół osobny przedmiot "edukacja seksualna" i pokazać jego założenia, rodzice tak ochoczo przyjęliby nowe nauczanie? Nie sądzę. Stąd muszą udawać, że troszczą się o rozwój dzieci, podstępnie wciskając im to, co na liberalnym zachodzie zupełnie się nie sprawdziło.
Donald Tusk miał olbrzymią szansę pozbycia się ze swojego rządu kogoś tak skrajnie niepopularnego i wywołującego tyle kontrowersji, jak minister Nowacka przy okazji rekonstrukcji. Otwartym pozostaje pytanie, dlaczego tego nie zrobił. Czyżby rządowi na rękę było wzbudzanie niepokojów w środowisku rodzicielskim i szkolnym?
